Szukaj na tym blogu

sobota, 4 grudnia 2010

Zazie bistro, Kraków, Józefa 34

Skuszeni recenzją Pana Nowickiego dotarliśmy pewnego zimnego, ciemnego, mglistego oraz zimowego popołudnia do bistro Zazie:

Strona na fejsie.

Najpierw wrażenia estetyczne.

Drzwi drą podłogę, na sali dość zimno, wystrój taki se. To znaczy francuski, paryski i "ulala", ale jakoś tak mało przytulnie i bez polotu. Jednak nie odpycha.

Siadamy, przemiła pani kelnerka. Menu krótkie (dobrze), po kilka dań głównych, przystawek i zup, plus tarty na słono, słodko i dodatki. Ogólnie pozytywnie.

Na pierwszy ogień idą przystawki.

Pasztet ze śliwką moczoną w armaniaku. Pasztet naprawdę niezły. Kremowy i pyszny pomimo, że oczywiście mega tłusty. Śliwki dwie samotne, smutne i jakoś zapach tytułowego armaniaku z nich nie bucha. Tzn chyba coś było na rzeczy, ale delikatnie mówiąc dyskretnie. Do tego pyszna bagietka i jak rzadko poprawna sałata z winegretem. Za 12zł - pozytyw.

Druga przystawka to wątróbka z figami. Wątróbka pocięta w płaty, dość twarda, choć smaczna. Figi od wizyty pana Nowickiego nie zmiękły - dalej twarde. Smaczne ale nie zachwyca. 12zł. Ta sama sałata z winegretem.

Drugie dania.

Polędwiczki wieprzowe w sosie z zapiekanką ziemniaczaną. Polędwiczki poprawne. Kupujemy w sklepie, rzucamy na masło i mamy takie same. Natomiast zapiekanka ziemniaczana z sosem beszamelowym - małmazja. To jest jeden z tych przepisów jakie chcielibyśmy mieć opanowane na blachę. Ziemniaki miękkie ale nie rozwalone, sos kremowy, ale z nutą jakiś dziwnych aromatów. Przejechałbym dla tej zapiekanki na drugi koniec miasta o 17... ;-)

Wołowina w winie. Mięso twardawe, nie przecięte w poprzek włókien, włazi w zęby. Sorry, ja wiem, że francuski specjał nie ma prawa włazić plebejsko między trzonowce, ale włazi. Jako, że nie jestem wielkim fanem mięsa w winie to się nie wypowiadam, ale sądzę, że sos i przyprawienie dość dobre. Ta sama zjawiskowa zapiekanka.

Drugie dania po duże 20coś. Do każdej znowu ta sama sałata z winegretem jak do przystawek. Strach zamówić deser. ;-)

O wilku mowa.

Tarte tatin - nie wiem, jak ma wyglądać w "oryginalnym oryginale", ale tu dostajemy francuskie ciastko z zagłębieniem w środku. W zagłębieniu sos z pieczonych jabłek, na to gałka lodów. Słodkie i oczywiście dość dobre, ale trzeba by znać oryginał, żeby ocenić. Dookoła pomaziane jakimś słodkim sosem. Dobrym, ale mało.

Creme brulee - jako, że zdarzyło mi się ze dwa razy spożyć tę ikonę francuskiej kuchni w jej macierzy, to zaryzykuję ocenę. Dobrą. Wydaje mi się, że we Francji jadłem lepszą, ale wiecie panie, latka lecą, pamięć nie ta. Podane na zimno. Krem mleczny, delikatny. Karmelowa powierzchnia lekko gorzkawa. Jak dla mnie warte 12zł.

Do posiłku wzięliśmy po kieliszku wina - jakieś Syrah. Nie było czasu się wgłębiać, ale zdecydowanie powyżej średniej knajpianej. 9zł za mały kieliszek. 50 za butelkę. Czyli w hurtowni za 20. Warte zidentyfikowania w tej cenie.

W sumie zapłaciliśmy 110zł.

Ogólne wrażenia? Parę mocnych punktów (pasztet, zapiekanka, creme brulee, wino), reszta taka sobie, co przy krótkim i niezmiennym menu oznacza, że można tam pójść raz, czy dwa i nam się te bardziej udane pozycje menu wyczerpią.

Aż by się marzyło, żeby to menu było każdego dnia inne. Nie udało się kucharzowi kupić dobrej wołowiny? To robimy coś innego! Niestety. Menu wydrukowane i pewnie mało zmienne.

Czy wrócimy? Może jeszcze raz zaryzykujemy i spróbujemy czegoś nowego. Poza tym tylko na "pewniaki".

M

PS. Już widać pewne tendencje do oszczędzania (śliwki). Teraz robią sobie renomę, więc można zaryzykować. Za rok, dwa zaczną realizować zyski i to będzie koniec...
PPS. Było "ping". Być może kelner ustawił jako dźwięk SMSa piknięcie mikrofali. Być może...

2 komentarze:

  1. W kwestii watrobki, to chyba Zazie zmienilo sposob przygotowania/podawania tego dania. Dwa razy podczas 3 wizyt watróbka podawana była w całości, w środku jednak zawsze była wpół surowa... może to umiejętność wyciągania wniosków, dobrze!
    P.S. Ja też niestety usłyszałam "ping", choć chciałam też dźwięk wyprzeć z mojej świadomości... :(

    OdpowiedzUsuń
  2. "Do posiłku wzięliśmy po kieliszku wina - jakieś Syrah. Nie było czasu się wgłębiać, ale zdecydowanie powyżej średniej knajpianej. 9zł za mały kieliszek. 50 za butelkę. Czyli w hurtowni za 20. Warte zidentyfikowania w tej cenie."

    W Wine Garage na ul. Józefitów - ok. 30 zł

    OdpowiedzUsuń