Szukaj na tym blogu

sobota, 11 stycznia 2014

Improwizacja

Jakiś czas temu moje słoneczko zaatakowało mnie w sklepie żądaniem:
- zrób sałatkę
- jaką?
- jakąś dobrą

Akurat byłem kompletnym impotentem jeśli chodzi o koncepcje kulinarne, a i stosunek do świata i bliźnich miałem seksualny, więc próbowałem uniknąć tematu. Ale sami wiecie -  pani każe, sługa musi...

Wymodziłem coś takiego.

Wziąłem garść orzechów, pokruszyłem i wrzuciłem na patelnię. podprażyły się ładnie aż puściły zapach. Na tej samej patelni usmażyłem kurczaka, wyjąłem po czym wrzuciłem tam poszatkowanego pora, podlałem paroma łyżkami wody i zblanszowałem (znaczy pomęczyłem termicznie aż frajer zmiękł).

W międzyczasie wywaliłem do miski zieleninę w postaci roszponki, dodałem orzechy,  przechłodzonego pora i kurę. Rozbełtałem w misce z oliwą jedną trzecią gorgonzolli.  Resztę pokroiłem i dorzuciłem do zieleniny razem z orzechami. Oblałem sosem.

Posoliłem i popieprzyłem.

Zamerdałem.

Spróbowałem.

Jakieś takie mdłe.

Wyciągnąłem z lodówki flaszkę octu balsamicznego (bardzo dobry i gęsty, jak macie byle jaki to zredukujcie) i skropiłem obficie.

No.

Eksperyment udał się na tyle dobrze że go już raz powtórzyliśmy. Oczywiście połączenia smakowe orzechy-por-pleśniak i sos balsamiczny-roszponka są trywialne, ale upieram się że wymyśliłem to sam.

Mała prośba - dajcie znak w komentarzach. Mieliśmy małą przerwę i chciałbym wiedzieć czy ktoś nas jeszcze czyta.

A za jakiś czas być może relacja z tegorocznej częściowo udanej próby zrobienia schnapsa gruszkowego...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz