Szukaj na tym blogu

wtorek, 7 grudnia 2010

Torresik

Torresik.

Tak jak tanie irlandzkie whiskacze biją na głowę tanie szkockie whiskacze tak hiszpańskie koniaczki w przedziale do kilkudziesięciu złotych biją wszystkie francuskie.

Torres występuje w dwóch wersjach: 5 letnia (od 50zł) i 10 letnia (od 60zł).

Różnica w cenie niewielka - zazwyczaj ok 7-8zł, a różnica w smaku?

W sumie też niewielka, ale jakoś częściej ręka sięga po dziesiątkę.

Ale do rzeczy.

Torres jest najłatwiejszym brandy jakie piłem. Ultra łagodny, delikatny, rozgrzewający, w smaku same słodkawe nuty (proszę nie każcie mi wymyślać historii o czekoladzie, toffee i karmelu), choć nie jest słodki - to ciągle wytrawne brandy.

Piękny brązowawy kolor, aromat, w którym można się zakochać. Coś jak piękna, egzotyczna, opalona i niekłopotliwa dziewczyna Bonda.

Jest to jedyne brandy tolerowane przez moją ładniejszą połowę.

Dla mnie mógłby być wytrawniejszy i bardziej drapieżny. Niemniej jednak jest idealny na zimowe wieczory, a kolejne próby kupna lepszego koniaczku do 100zł palą na panewce.

Jeżeli szukacie brandy za kilkadziesiąt zł, a kolejne francuskie wynalazki z plastikowymi gwiazdkami okazują się rozczarowaniem, to następnym razem weźcie z półki torresika. Nie pożałujecie.

M

PS. W Carrefour widziałem gruziński koniak przeceniony ze 100 z hakiem na 50 parę. We'll keep you posted...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz