Ładne wnętrze:
Klimatycznie, a'la domowa jadalnia. Książki do poczytania, gry planszowe. Ogólnie przytulnie.
Menu krótkie - kilka makaronów, jagnięcina z bakłażanem (sic!) z ryżem, zupa dnia.
Nie mają koncesji na alkohol.
Pierwsze wrażenie pozytywne, chociaż co powinno wzbudzić naszą czujność - zero gości w niedzielę o 14-15.
Wypytuję panią kelnerkę o jagnięcinę:
- czy aby miękka?
- miękka, bardzo dobra, ja bardzo lubię
- czyli poleca Pani?
- jak najbardziej.
Zaryzykowałem (znowu). Ania wzięła makaron ze szpinakiem i jakimiś dodatkami.
Na deser kawa, tarta cytrynowa i tiramisu.
No i po kolei.
Jak zobaczyłem jagnięcinę to zachciało mi się płakać. Nigdzie w karcie nie napisano, a pani kelnerka również zapomniała wspomnieć, że jagnięcina jest ... mielona. Czyli dostałem sos z mielonej jagnięciny (być może) z ryżem. Sos nawet niezły, jednak ryż to kolejna porażka. Przepis na ryż mają taki: bierzemy torebkę ryżu i wrzucamy do wody. Koniec. Zero przypraw, nic.
Makaron (oddajemy głos Ani): Makaron opisany jako własnej roboty co chyba jest prawdą, jednak trudno ocenić bo rozgotowany na miazgę. Przy nakładaniu na widelec rwie się - można kroić jak risotto. Smaku brak - szpinak nie doprawiony, zero czosnku, zero soli. Wszystko zalane kremowym sosem - również bez smaku. Dopiero po porządnym posoleniu dało się to zjeść, choć z trudem.
Posileni na ciele (bo duch krzyczy z przerażenia), przechodzimy do deserów. I tu jest o klasę lepiej - czyli przeciętnie.
W tarcie cytrynowej na próżno szukałem cytryn, sos i owszem - jest - mocno cytrynowy, kwaśny, mnie smakował, Ani nie. Prawdopodobnie na bazie aromatów identycznych z naturalnymi, dla kamuflażu sos przykryty warstwą ciasta. Jednak jadalne.
Tiramisu - jak dla mnie niezłe, dla Ani jadalne. Bardzo ciężki krem, herbatniki ok (kawa, likier), posypane kakao. Jedliśmy dużo lepsze, jedliśmy też i gorsze (Ania mówi, że nie jadła).
Chyba najmocniejszą stroną wieczoru była kawa. Dobra. Pianka w cappucino gęsta, dobrze zrobiona.
Podsumowanie - jeśli chodzi o obiad to omijać na odległość strzału z łuku - angielskiego sześciostopowego. Napiętego przez Schwarzeneggera w filmie Conan Barbarzyńca.
Desery - jako dodatek do dobrej kawy, no, w ostateczności.
Jednak ogólnie zwłaszcza za szachrajstwo w karcie i cwaną panią kelnerkę, która zapomina wspomnieć o paru istotnych szczegółach - odradzamy.
Nie można płacić kartą.
Zapłaciliśmy za 2 drugie dania, 2 desery, 2 herbaty i kawę 65zł.
Witam Pana, zdecydowałem sie usunąc link do blogu ze strony satori ponieważ informacje w nim zawarte nie sa zgodne z prawdą. Nie chodzi mi o gusta kulinarne, lecz fakty. W karcie jagniecina opisana jest następująco: "mięso jagnięce mielone z bakłażanem, papryką i pomidorami podawane z ryżem" Prosze wiec nastepnym razem zapoznac sie z opisem nim nazwie Pan kogos szachrajem i cwaniakiem. Pozdrawiam Olgierd Wandzioch (Satori - Cafe)
OdpowiedzUsuńhttp://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,8300972,Satori__Rozmyslania_przy_oknie.html
OdpowiedzUsuńJak widać Pan Nowicki również "nie zauważył" tej informacji:
"Danie - o tym karta już nie uprzedza - jest mięsem mielonym z dodatkiem pomidora, bakłażana i cebuli, a z boku leży sobie ryż, też chyba poprzedniego dnia gotowany."
Tak więc rozumiem, że zmieniliście kartę i już odpowiednia informacja w niej widnieje. Dobrze.
Teraz jeszcze nauczcie się doprawiać ryż, i poprawcie parę innych wspomnianych problemów, a będzie git. Jako jedni z niewielu w tym mieście macie dobrą kawę. To już coś.