Szukaj na tym blogu

sobota, 10 grudnia 2011

Cholerny panegiryk

No bo nie da się innym słowem nazwać tego co tu nastąpi.

Jest lokal w tym mieście gdzie w porze kolacji czeka się na stolik. Ludzie stoją i pokornie czekają ponad pół godziny na zjedzenie ... pizzy.

Lokalizacja taka sobie, lokalik mały, wystrój przeciętny. A ludzie stoją i grzecznie czekają.

Dlaczego? Wielka tajemnica gastronomiczna? No dla niektórych restauratorów może być nie do pojęcia, że można:

Nie oszukiwać na składnikach. Parmezan jest parmezanem, parma - parmą, a włoska kiełbaska z koprem - włoską kiełbaską z koprem. Kropka.

Znać się na swojej robocie. Właściciel przed otwarciem lokalu włóczył się po świecie zdobywając doświadczenia jako kucharz. Legenda mówi coś o ekskluzywnej włoskiej knajpie na Manhattanie.

Pracować do upadłego. Lokal ten ma pełno od ponad pół roku, a za każdym razem jak tam jesteśmy to właściciel stoi przy piecu i pilnuje interesu.

Dobrze wybrać a potem uczciwie traktować pracowników. Bo inaczej nie umiem wytłumaczyć fenomenu kelnerek w tym lokalu. Są absolutnie zjawiskowo cudowne (Anka mnie zabije). Oczywiście miłe i sympatyczne. Ale to nic. W innych miejscach też znajdziemy miłe i sympatyczne primabaleriny, które nie wiedzą nawet co serwują. Te w Garden Pizza są poza tym inteligentne, uważne, asertywne (w najlepszym tego słowa znaczeniu) i naprawdę starają się, żeby każdy wyszedł zadowolony z szerokim uśmiechem na twarzy. Ktoś powie - udają. Ok. W takim razie wszystkie studiują na PWST. 

Przykład - jechałem kiedyś po pizzę na wynos i bardzo mi się spieszyło. Zadzwoniłem do jednaj z pań kelnerek, dowiedziałem się ile trwa pieczenie (powiedzmy 20 min), zadzwoniłem potem precyzyjnie 20 min przed przyjazdem. I wchodząc do lokalu zobaczyłem pizzę wychodzącą z pieca. A panowało tam standardowe oblężenie. I jej się chciało idealnie wycelować moją pizzę, żebym mógł ja szybko zabrać gorącą do domu. W tym sajgonie.

Moim zdaniem one tworzą 50% sukcesu tego lokalu.

A jedzenie...

Przystawki to talerze serów i wędlin. Nic nie jest udawane, wszystko tak jak należy. Podniecać się nie ma czym, ale warte każdej złotówki.

Pizze. Ewidentnie szef kuchni ma doświadczenia amerykańskie, bo najlepsze pizze są o tamtejszym rodowodzie. Nasza ulubiona to Brooklyn. Pieczona papryka ma obłędny aromat, a jej słodycz miesza się ze aromatyczną włoską kiełbasą. Nic skomplikowanego, ale połączenie jest perfekcyjne.

Z włoskich nasza ulubiona to Parma e Rucola. Zjawiskowo zrumieniona szynka parmeńska, posypana rukolą i płatkami parmezanu.

Jak zauważyliście nie ma tam wielu składników. To nie tego typu patent. Tam na pizzy są 3 składniki, ale wszystkie najwyższej jakości. I to działa. Do tego doskonałe ciasto i mamy najlepszą pizzę w tym mieście.

Można brać mezzo-mezzo (pół na pół).

Z deserów jedliśmy wszystko ale naszymi ulubionymi są Tartuffo - czekoladowe i kawowe. Kulka lodów obtoczona w dobrociach i wypełniona w środku sosem. I znowu - prostota. Ale nieoszukane składniki i bezbłędne wykonanie powodują, że chce się wylizać talerz.

Jak zdążyliście się zorientować menu jest krótkie. Nie bez powodu - właśnie dlatego są w stanie mieć wszystko świeże. Jak widzę wielostronicowe menu w knajpie to mam ochotę wyjść...

Cóż jeszcze można dodać. Jako jedyna znana mi restauracja mają naprawdę duży wybór niszowych piw z małych browarów. Lany czeski Litovel - jasny i ciemny. Piwo dostajemy w mrożonym kuflu. Naprawę dbają o każdy szczegół.

Działają od ponad roku i utrzymują poziom.

Siedziałem tam dziś i szukałem na potrzeby tego wpisu czegoś do czego mógłbym się przyczepić. A lubię się przy... - nie powiem. No i tak siedziałem, myślałem i przyszła miła pani kelnerka, przyniosła pizzę i jakoś wyleciało mi to z głowy. Wyleciało mi z niej też robienie zdjęć.Przepraszam za ich brak, ale musiałem walczyć ze swoją piękniejszą połową o pożywienie. :)

2 osoby - duża pizza na pół, dwa desery, piwo i napój = 68zł.

Garden Pizza.


Wyświetl większą mapę

1 komentarz:

  1. Sukcesywnie sprawdzamy polecane przez was lokalizacje i powiem wam, że jeszcze nigdy nas nie zawiedliście. Tak trzymać.

    Ala i Bartek

    OdpowiedzUsuń